Perełka w Bieszczadach. Chata Starych Znajomych.


 Jestem bardzo sceptyczna jeśli chodzi o jadanie w restauracjach, a to miejsce nie takie, a to jedzenie sztuczne, nieświeże, nie pachnie czasem wręcz cuchnie, nie odpowiada mi klimat, albo dają za mało albo za dużo, a w ogóle lepiej mi smakuje moje, a jak już mi smakuje to nie mogę zjeść bo przecież mam dzieciaki więc zamiast jeść, latam między stołami, bo ludzie nie zadowoleni, że ktoś z rodziną przyszedł, małe urwisy potencjalnie wyczuwają tę niechęć drąc się jeszcze głośniej ajjj osiwieć można! Z reguły we Wrocławiu nadrabiam to w samotności regularnie rujnując się na sushi. Na polskie jedzenie nie chodzę bo już za wiele razy mnie ono zawiodło. Tylko z braku laku na wyjazdach czasem się skuszę. Pytam wcześniej jak jest robiony i zamawiam barszcz czerwony, po którym zapada decyzja czy coś jeszcze czy absolutnie nie!
 Inaczej się przedstawiła  sytuacja teraz, kiedy pojechaliśmy odciąć się od Świata w stare, poczciwe nie oblężone jak Tatry, Bieszczady. Nie dość, że stoki wolne pojeździć podobno można, złapać nocleg w ostatniej chwili również, to jeszcze okazało się że można bardzo dobrze zjeść. Planowałam poznać tu kilka regionalnych potraw, coś powtórzyć w domu, ewentualnie dać Wam namiar na jakąś winnicę a tymczasem trafiłam, na piękne miejsce, na niezwykle sympatycznych ludzi i ciekawą historię...


  Parę kilometrów od Sanoka na uboczu stoi sobie taka Chata, zapraszają do niej Baba z Dziadem tacy starzy znajomi z prawdziwego zdarzenia. Byliśmy bardzo głodni wyboru nie było, zamówiłam swoim zwyczajem barszcz i zaniemówiłam, ja która w całej Polsce zjadła setki barszczy poczułam wreszcie dobry, oryginalny jego smak, wyczuwalną nutę śliweczki i zakwasu, klarowny z uszkiem idealnie wylepionym, zapragnęłam więcej. Zjadłam ten barszcz i genialnego łososia w świętym spokoju bo moje dziecko gotowało w dziecięcej kuchni jakieś swoje smakołyki. P.. fanatyk dorsza również ku zdziwieniu nie narzekał tym razem na nic. Daliśmy sobie chwilę do namysłu wróciliśmy następnego dnia a jedzenie było tak samo pyszne.

 
 Wnętrze jest w całości z drewna, jest stare pianino, gramofon kominek, możesz zobaczyć dawne żelazko na duszę, lokalną porcelanę i posłuchać polskiej muzyki . W dzień okazało się że Chata to nie tylko restauracja ale całe gospodarstwo z dwiema chatkami do spania Zakątek Kachny i Dziupla Tomasza, z ogrodem, werandą, fontanną i ogromnym drewnianym placem zabaw dla dzieci. Od wiosny są tutaj serwowane posiłki na dworze i to widać, że ta posiadówka na zewnątrz to nie jakaś lipa pod parasolem z nazwą piwa, tylko że ławki stoły i cała architektura to robota stolarska w konkretnym  stylu. Obok Chaty jest prawdziwy słodki domek Jasia i Małgosi, wygląda jak zrobiony z piernika na wiosnę można tam dostać słodkości i soki. Płot powstał z kredek co zrobiło na nas i starszym dziecku niezłe wrażenie.



  Mogę śmiało powiedzieć że każdy szczegół jest dopracowany przemyślany, a całokształt tego miejsca jest tak spójny tematycznie, że można poczuć się tu jak w bajce o bieszczadzkiej osadzie. Musiałam podrążyć temat dalej i poznać ludzi którzy ją stworzyli. Okazali się młodzi pełni energii. Powrócili do rodzinnego kraju z emigracji i stworzyli to miejsce z pasją i miłością. Są otwarci na drugiego człowieka, lubią rozmawiać,chętnie przyjmują rodziny i dzieciaki. Maja też wielkie serducho, znani są w okolicy z charytatywnych akcji,  można to zobaczyć u na ich stronie i na facebooku jak pomogli dzieciakom chorym na raka z fundacji Czas Nadziei.                               
Dodatkowo są to ludzie którzy wiedzą jak wyjść naprzeciw swoim gościom. Nie dość że w restauracji jest całe mnóstwo pięknych zabawek jest przewijak, kelnerzy z cierpliwością jakiej mało. Nie wiem czemu tak tam jest, może dlatego że sami mają dzieci może mają takie zasady nie wiem ale ich system działa! Twoje dziecko przepada tu na amen. Do tego ma swoje menu z misiami ręcznie malowanymi dziecięcą łapką i może nawet dostać ciepłe mleko a oprócz tego kilka dziecięcych dań o zabawnych nazwach.


 

 Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu kilka dni jedząc najróżniejsze jadła, właściciele opowiedzieli o prawdziwych podkarpackich daniach i tradycjach. Okazało się że 80% produktów z których robią jedzenie pochodzi z ich regionu od lokalnych dostawców! Zachwyciło mnie to jak wykorzystują potencjał własnej ziemi. Wiecie że to lubię! Chata jest miejscem jakich mało w Polsce. W kuchni pracują Pańcie z okolic które znają się na tej rzeczy z tych babcinych przepisów powstają tam pierożki z mąk pełnoziarnistych z regionalnymi nadzieniami i tradycyjne podkarpackie posiłki, placki po bieszczadzku, babki ziemniaczane żurki w chlebku, zupy gulaszowe na oprzyrządowaniu, barszcz prawie jak w domu, cała gama ryb, grzana herbata z goździkami i prawdziwym malinowym sokiem i jakąś mieszanką która naprawdę sprawia że od razu Ci cieplej i lepiej.  Menu jest duże naprawdę, to nie jest restauracyjka z trzema daniami to dom w którym każdy może dobrze zjeść. Dania mają swoje niepowtarzalne nazwy nadane przez Panią Kasię i jesz sobie a to Frykasy Rybaka a to Dania Gajowego, naprawdę dobrze się przy tym bawiąc. Mają też pyszną kawę na wiele sposobów od esspresso po przekładane, gęste, wielowarstwowe ale i zwykłą czarną palona z kardamonem osobiście moją ulubioną. Na Święta obsługują catering a jak jest u nich impreza to sami podwożą ludzi do domu samochodem nie odbiegającym od klimatu:) Oni się na tym znają są restauratorami ale też ludźmi którzy mają dzieciaki i wiedzą jak przyjąć drugą rodzinę. Czy są minusy? Oni sami mówią że tak, wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, w sezonie podobno długo czeka się na jedzenie, nie wiem ja czekałam krótko a w karcie była informacja ze potrawy są świeże i czas oczekiwania jest wydłużony.

 
 Jeśli chodzi o okolicę sprawdziliśmy ją pod kilkoma względami. Możesz spacerować po lesie i okolicznych ścieżkach a dzięki temu że znajduje się niedaleko drogi głównej jest doskonałą bazą wypadową do Cisnej, Ustrzyków Dolnych czy Soliny i Polańczyka.
  Tak się u nas ułożyło, że mogliśmy zostać jeszcze na jedną noc więc przenieśliśmy do nich cały swój majdan i pod kątem noclegowym również się nie zawiedliśmy. Cieplutka drewniana chata pachnąca drzewem i bejcą, babciowe spania, stół z drewna przy którym możesz popracować napić się kawy bo oczywiście wysokie puchy są wypełnione kawą herbatą cukrem po brzegi. Czysto tu, naprawdę miło i przyjemnie w czajniku nie ma kamienia. Masz pełno papieru do pupska czyściusieńki prysznic i kibelek. To dla mnie ważne. No, może nie ma kominka ale przynajmniej nie będzie do niego trzeba nocą dokładać.
 Jak wchodzisz i masz pełno kurtek w ręce swoich i dzieciorstwa to wieszak je pomieści to samo w łazience. Wiecie o co mi chodzi po prostu ktoś wcześniej wszedł tutaj i Twoimi krokami przemyślał czego będzie Ci trzeba mając dzieciaki pod pachą. Inna bajka niż tam gdzie spaliśmy cały tydzień.
 Uważam że grzechem w Bieszczadach byłoby zamieszkanie w eleganckim hotelu, chciałam poczuć klimat tych gór, dlatego zdecydowaliśmy się na pobyt w domu. Nie spodziewałam się że z dziećmi to nie taka łatwa impreza. Pierwsze miejsce było nie trafione ale cieszę się że udało mi się znaleźć Starych Znajomych bo wrócę do nich na wiosnę. Wszystko jest wykonane z prostotą i przyjaźnie dla środowiska i człowieka. Miło nas zaskoczyło to że znaleźliśmy w domku książki i gry dla dzieciaków. Miło nas zaskoczyło że nasza córka nie nudziła się tu. Nawet teraz siedzę tu jeszcze piszę te słowa i patrzę jak mój mały synek leży na białym dywaniku na drewnianej podłodze a córka bawi się Memo i powtarza literki. Pozdrawiam Was ciepło z tego miejsca i polecam je z czystym sumieniem na wypoczynek. Sprawdziłam co mogłam, nie zaryzykowałabym Waszego coraz liczniejszego czytania tego bloga, gdyby było inaczej. Na koniec chcę powiedzieć że zapłaciliśmy za to rozsądną cenę ale o szczegóły pytajcie sami. www.chatastarychznajomych.pl







Komentarze

  1. Pięknie :D Żarełko faktycznie baaardzo dobre.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... pooglądałam stronę chaty i faktycznie rewelacja. Do tego podane ceny noclegów naprawdę zachęcają. A z racji że tegoroczne wakacje marzą mi się w Bieszczadach.... tylko powiem: dzięki za namiary!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że kiedyś będę w Bieszczadach, a wtedy zawitam do tejże chaty ;) lubię miejsca o takim klimacie :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż mi się zachciało w Bieszczady

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się że udało mi się zachęcić Was do takiego klimatu, szkoda nam dzisiaj wracać, serio.

    OdpowiedzUsuń
  6. I love what you guys are up too. This type of
    clever work and exposure! Keep up the excellent works guys
    I've included you guys to my own blogroll.

    Feel free to visit my blog seo (seofornown4eva.com)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty