Wiosenne porządki z 'najlepszymi przyjaciółmi'

Wiosenka przeplata się na zmianę z chłodem poranków i wieczorów. Lubię ten czas kiedy mamy jeszcze chwilę do lata. Dla mnie to początek roku. Dzielę lata od kolejnych wiosen, bo to mój ulubiony czas, wtedy wszystko się zaczyna na nowo więc rozkwitam i ja wierząc, że ten dobry czas kiedy jest tak pięknie na świecie przyniesie mi pozytywne zmiany.

Niestety tylko w gazetach o macierzyństwie pisali, że wszystko jest łatwe wspaniałe owiane magią i cudownym spełnieniem kiedy ma się dzieci. Prawda dla nas kobiet jest nieco inna, są to lata poświęcone, owiane wysiłkiem, tonami wyskrobanych z umywalki kupsztali, wymiocin, nieprzespanych nocy. Dzieje się to kosztem niejednokrotnie worów pod oczami, zbędnych kilogramów i wiąże z kłopotami w dochodzeniu do siebie. I o ile istnieje pewien procent Matek których ciała wychodzą bez szwanku na tym 'złotym interesie' to niestety więcej jest tych dla których to wszystko, to pewien koniec w życiu. Koniec pewności siebie, brak czasu na walkę albo brak motywacji, pogłębiający się stres, zachwiane relacje z partnerem oraz tak zwyczajnie po prostu człowiekowi smutno, nawet pomimo małych serduszek które wszystkie figle zamieniają w jedno 'pepraszam' i robią słodkie minki i tuliki o których cieple nie śniło się nikomu to jednak zwyczajnie po kobiecemu czujemy, że brak nam 'tego czegoś' tego seksapilu czy tego błysku w oku. Naszej własnej kobiecości!!!

Z tych i innych powodów śmiem twierdzić i czekam znów na burzę czekoladoholików, że czekolada i nieograniczony cukier nie są najlepszymi przyjaciółmi kobiety. Nie chodzi o to, że sama nie jadam bo jadam i nie chodzi o to żeby komukolwiek tego zabronić ale do cholery, ograrnijmy się tej wiosny!

Cukier bardziej szkodzi nam niż tłuszcz! Dowodzą statystyki i badania. O ile z tłuszczu nam łatwiej zrezygnować to cukier trzyma nas w ryzach, kusi jak szatan w piekle, dając kilka minut przyjemności i robiąc krzywdę na lata! A potem cierpimy, zajadamy problemy, kłopoty obserwujemy tablicę Chodakowskiej myśląc -a-ja-nic-  i to wszystko nie pozwala nam w pełni cieszyć się naszym życiem a przecież wszyscy zasługujemy na szczęście. My, kobiety Matki szczególnie ponieważ to my poświęcamy większość naszego świata małym pociechom nie zawsze ma kto nam powiedzieć dziękuję i zazwyczaj jest tak, że jeśli sama o siebie nie zadbasz to nikt Ci dodatkowego czasu ani sił na to nie udostępni.

Z tego powodu oraz kilku innych śmiem twierdzić, że czekolada nie jest najlepszym przyjacielem kobiety... no może brylanty ale nie czeko czeko i nie chodzi o to, że sama nie jadam bo jadam, ale już dziś mając taką prostą wiedzę na ten temat kontroluję się, odmawiam sobie, czytam skład, przekonuję się, że utwardzony tłuszcz i cukier do tego zazwyczaj słabej jakości kakao to nie są moi najlepsi przyjaciele. Mówię sobie ' szanuj się kobieto, albo Amadei albo nic' Nie sądzę żeby kiedykolwiek było mnie na nią stać. Jestem też ewentualnie fanką czekolad raw bo przynajmniej dzięki przygotowaniu jej poprzez nieprażenie ziaren kakaowca możemy liczyć na uspokajający magnez, fosfor korzystnie działający na włosy i paznokcie. Flawanol zapobiegający chorobom krążenia. Substancje antyokscydacyjne na poziomie 30 000 Orac to liczba bardziej imponująca niż zielona kawa herbata czy wino. Chemia? tak ale pozwalająca na zapewnienie większej ilości serotoniny dla Twojego mózgu niż czekolada z marketu. 10 zł za tabliczkę, tak mając tą wiedzę mogę tyle zapłacić. Lubię też czekoladę przygotowywaną w domu, Mama Mateusza ma na nią swoje sposoby które obiecała zdradzić :) 

Coraz mniej mam ochotę jednak płacić za czekoladę która robi gówno z życia a reklamy trąbią, że to chwila prawdziwego relaksu tylko dla mnie. Mam głęboko w czteroliterowym posiedzeniu taką chwilę relaksu na 5 minut. Już wolę domowe wypieki przynajmniej wiem co tam wsypałam i co dziecku potem dałam.

Moja Mama mawiała ' zjedz mniej, dbaj od początku o to by kiedyś nie borykać się z otyłością' Mówiła to po dwóch ciążach walcząc z tym problemem kiedy dręczyły ją napady jedzenia. Wydaje mi się dziś z perspektywy czasu, że we mnie młodej dorastającej dziewczynie widziała to czego sama nie mogła już mieć. Mówiła szczerze i dla mojego dobra. Dziś ja jestem po dwóch ciążach, borykam się z problemami większymi i mniejszymi związanymi z wagą. Nie będę tu kłamać ze jest inaczej.

Zbierając się do pisania tego tekstu myślałam komu jest to potrzebne, daj sobie spokój. Tego dnia wybierałam się do centrum, nie pchając żadnego wózka czytaj -rzadko-się-zdarza- wiecie ile po drodze spotkałam Matek w strasznym stanie... Przemęczonych kobiet noszących znamiona swoich ciąż, w postaci nadmiernych kilogramów pchających swoje wózki bez błysku w oku... Pomyślałam zobacz to im musisz napisać, że i one zasługują na szczęście i czas zrobić wiosenne porządki z 'najlepszymi przyjaciółmi'

Na koniec powiem Wam tylko zdanie które usłyszałam parę dni temu od osoby która już chyba z 5 fryzurami  sprawia, że nawet w kondycyjnie słabszych momentach mojego życia dobrze się czuję

' To że siedzisz teraz w domu to nie znaczy ze nie masz prawa czuć się pięknie i dobrze ze sobą '

Komentarze

  1. Ja borykam się z tendencją chudniecia i. Wcale nie jest łatwiej. Tyle o ile moja głowa jest w stanie to zaakceptować w
    chwilach nagości to już ubranie graniczy z cudem. Wszystko wisi, partner nie zadowolony,. Poza tym mam wrażenie, że będąc matką samo w sobie w świadomości usuwa się seksapil.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne słowa!! Dziękuję za wsparcie :) Sama po trzech donoszonych, kilku straconych ciążach. Smutek i zmęczenie zajadałam na słodko. Dziś walczę. Walczę ze sobą i swoimi słabościami. walczę z dodatkowymi kilogramami. Tak czas zacząć walczyć jeszcze więcej. W moim wypadku to niestety całkowita rezygnacja z czeko, czeko :( ale cóż. W końcu zrobię to dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, trzymam za ciebie kciuki i wierzę z całych sił, ja również Ci dziękuję że odważyłaś się tutaj powiedzieć, że to co i ja piszę to prawda. Szczególnie trudne są momenty borykania się z samym sobą właśnie po stracie dziecka kiedy masz wrażenie, że jak w wir wpadasz w odchłanie te najdalsze, najsmutniejsze rejony, zbaczasz z życiowego kursu, szukając pocieszenia w słodyczach albo najróżniejszych używkach. Nie przyjmujesz do swojej świadomości, że robisz sobie krzywdę. Zresztą dopiero po czasie z dystansu można to jakoś racjonalnie ocenić. Ściskam i nie poddawaj się.

      Usuń
  3. Tak to prawda, że zanika ale musimy niego walczyć ponieważ może się okazać on naszym wielkim sprzymierzeńcem kiedy pisklęta wyfruną z gniazda... Znalezienie złotego środka pomiędzy macierzyństwem a własną kobiecością jest trudne szczególnie przy pierwszym dziecku kiedy bardziej przypominamy dojne krowy lub straszydła z luna parku ale z czasem i to mija a my budzimy się z ręką w nocniku :( Potem walka o utracone ciało jest trudniejsza niż powiedzenie sobie 'nie' w chwilach słabości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie napisane. Bardzo takie słowa dodają otuchy i tak naprawdę nie chcemy się na co dzień godzić z tym że ta czekolada jest taka zła. Człowiek czuje bunt jak czyta to co piszesz, a potem sobie myśli że to jest jednak prawda która nas boli.

    OdpowiedzUsuń
  5. A bo to tak że my matki tak mocno zajmujemy sobie życie swoimi dziećmi a jak już mamy o siebie dbać to zaraz winne się czujemy dlatego i pół środki sięgamy.
    Matka Trojga

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak czytam o tych słodyczach, to i siebie widzę niestety... Ja od zawsze mam problem z utrzymaniem prawidłowej wagi, a słodycze to mój przyjaciel-wróg numer 1 :/. Nie chce zwalać tego tylko na ciążę, ale w natłoku spraw- dzieci, praca, dom, ogród ciężko znaleźć czas, by zadbać o siebie, regularny, zdrowy tryb życia, zawsze coś/ktoś jest ważniejsze niż my same... Trzymam kciuki za nas wszystkie, abyśmy dały radę zawalczyć o siebie:*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bogusia, przyznam że ja również mam za sobą czasy ciężkiego uzależnienia od słodyczy. Walczyłam z napadami długo, dziś rozumiem że taki brak samokontroli to tak naprawdę dla mnie samej krzywda i żadne pocieszenie na dłuższą metę. Niestety cukier dodawany jest nawet do pasty do zębów w dzisiejszych czasach, jesteśmy od niego uzależnieni, jednak sama zamiana wszystkich marketowych słodyczy na domowe to już wielki sukces i trzy razy mniej białego na koncie ;)

      Usuń
  7. Kochana, nawet nie wiesz jak bardzo był mi potrzebny taki 'kop w d**ę', nawet pisemny dodaje walki do pracy nad sobą.
    Z uzależnieniem od czeko czeko mam problem odkąd Emilka jest na świecie. W pewnym momencie złapałam się na tym, że sama wciągnęłam 3/4 tabliczki czekolady, wtedy powiedziałam sobie 'dość'. Staram się ograniczać, ale nie zawsze mi wychodzi :( Frustrację i stres zajadam. Nie wiem czy to hormony (w czasie ciąży dostałam niedoczynności, od grudnia nie mam tabletek z hormonami, a wizyta dopiero w czerwcu), czy uzależnienie, ciężko mi powiedzieć. Ale miewam dni, kiedy jem mniej i czuję się super, zdarzają się i takie, kiedy buzia mi się nie zamyka, i wcale nie od gadania.
    Wcześniej miałam mnóstwo czasu na staranne myślenie o zdrowej diecie. Zdrowe posiłki gotowałam sobie sama, kuchnia mamy to nie to co lubię najbardziej...obecnie jest Maluch, mieszkamy z rodzicami i choć trąbie mamie, i zawracam głowę artykułami o niezdrowym, śmieciowym jedzeniu ciężko mi Ją przekonać do zdrowej kuchni. Postępy są, małymi kroczkami idziemy ku lepszemu, coraz rzadziej korzysta z kostek, woli kupić mięso i samodzielnie zmielić, sypie mniej soli, stara się nie kupować słodyczy...idzie ku lepszemu, ale to wciąż nie to co kocham, a jestem zdana na maminą kuchnię.
    Dałaś mi dużo do myślenia i mnóstwo motywacji, uwielbiam tu wpadać i proszę o więcej, bo piszesz pięknie i mądrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Asiu,
      nie jesteś sama wiele z nas ma takie problemy i jeszcze dodatkowo wstydzimy się o nich mówić oraz do niech przyznać. Pojawiające się na świecie dziecko skłania ku zdrowszemu jedzeniu, ponieważ chcemy wspólnie jeść lepiej i nie chcemy by nasze dzieci zajadały się świństwami. Wykorzystaj ten czas bo to walka o lepsze 'jutro' dla Waszej rodziny. Kiedy już wpadniesz w rytm zdrowej kuchni sama zobaczysz, że nie tylko lepiej się czujesz ale też łatwiej nieść Ci macierzyństwo ;) Nie mam niestety dobrej rady na kłopoty z Mamą, ale zachęcam Was do wspólnego gotowania! Uczenia się na nowo zasad zdrowej kuchni tak jak ja z... Teściową i nie raz mamy wojny drzemy koty o gary, ale zaakceptowała wiele moich potraw smakują jej i wie, że ze zdrowiem nie ma co dyskutować. Asiu spróbuj zastępować czekoladę np. owocami szybko zobaczysz efekty ja trzymam kciuki i dziękuję za miłe słowa ;)

      Usuń
    2. Zaczynam próbować, idzie mi nawet dobrze :) Ogromnie Ci dziękuję za ciepłe słowa i motywację :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty