O śmierci a raczej o życiu...

  Zmarła moja babcia. Przez ostatnich parę dni przebywałam w rodzinnym mieście, bo pomimo tego, że nie działo się dobrze między nami, poczułam, że muszę ją pożegnać.

Kiedy byłam dzieckiem i jeszcze bywało między nami dobrze, jej życie wypełniały od rana do nocy domowe obowiązki. Miała nienaganny porządek a jej dzień toczył się wedle ściśle ustalonego rytmu... i tak było przez lata.

- Jak te baby mają czas na plotki Agnieszka, kiedy w domu jest zawsze tyle roboty - mawiała..

Kiedy zbliżały się Święta od rana nocy sprzątała, czyściła okna, myła meble, wyjmowała zawartości wszystkich szafek, piekła mazurki, babki, serniki, kroiła sałatki, piekła swój schab, robiła galarety i tak bez końca bez przerwy, w morderczym wręcz wysiłku. Pościła ściśle o chlebie i wodzie, w dni te, w które wyznawał to kościół a na koniec dnia biegła w spracowanej spódnicy z nieładem na głowie adorować grób Jezusa tłumacząc, że nie czas na modę i wołając do mnie z korytarza:

- Agnieszka jak te baby mają czas na siedzenie, przecież na Święta w domu jest tyle roboty...

W niedzielę już cała wyelegantowana biegła, podawała serniki z brzoskwiniami, szarlotki po królewsku, panią Walewską, obiady z trzech dań podwieczorki i obfite kolacje. Jej kruche nie miało równych, świętokrzyskie potrawy opanowane do perfekcji, w domu błysk. O 20 chciała już tylko się położyć.

Siedzę teraz w jej domu, w jej kuchni pisząc te słowa odręcznie w zeszycie bo nie mam dostępu do internetu i myślę sobie, że chyba część tego zamiłowania kulinarnego przeszło i na mnie. Staram się myśleć o tym ciepło...Dawno już nie napisałam tylu słów długopisem, sztuka pisania listów i ręcznych dzienników od dawna odeszła w zapomnienie a szkoda. Kiedyś bardzo to lubiłam miałam swoje pióro i pisałam obszerne teksty na wszystkie tematy. Natknęłam się na większość z nich tu w domu po wielu latach. Dlaczego to wszystko trzymała? Nie wiem i nigdy już się nie dowiem. Na pytanie dlaczego moja spódnica leżała pozostawiona na fotelu w domu w którym wszystko miało swoje miejsce - też już raczej nikt nie udzieli mi odpowiedzi. Nie było mnie tutaj przecież tyle lat..

Siedzę teraz w jej domu,w jej kuchni, 16 marca o 4 nad ranem piszę te słowa bo nie mogę...
Nie mogę spać bo mnie mrozi od środka, nie mogę... leżeć w tym łóżku w którym tak mocno cierpiała i bała się, nie mogę... bo i do mnie przychodzą złe myśli, silne emocje i trudna refleksja nad skończonym życiem..

Babcia około trzech razy pokonała chłoniaka a do ostatnich dni jej cukiernica leżała na tym samym miejscu. Nie czuła potrzeby aby zmieniać coś w swoim życiu. Była bardzo samotna, poniekąd z własnych wyborów... W kościele był taki moment, że cała trumna na koniec pokryła się jasnym Światłem, Ci którzy byli mogą to potwierdzić. A ja stałam tam i po latach milczenia chciałam tylko wierzyć, że w tym momencie jej dusza opuściła ciało i połączyła się z Bogiem któremu w zasadzie się poświęciła i którego całe życie prosiła o Niebo. Mam nadzieję, że i ona odzyskała swój wreszcie swój spokój. 

Przez ostatnich parę dni byłam pochłonięta przygotowaniami do tego pogrzebu. Dzień wcześniej jeszcze sprzątałam na grobie moich rodziców z kuzynem Konradem który na stałe mieszka w Niemczech. Z zaciekawieniem przyglądał się polskim nagrobkom, co chwila odchodząc na parę metrów w każdą stronę.

- Aga czemu tu jest napisane pod nazwiskiem, że ..."Bóg tak chciał" przecież to takie głupie, Bóg chyba nie chce żebyś umarł, to bez sensu.

- Ja też myślę, że to bez sensu Konrad...

Nie napisałam tego tekstu żeby się rozliczyć ostatecznie z tym co się stało bo na to i tak za późno ale by powiedzieć, że do cholery nie ma sensu odkładać niczego na później, bo to później może nie przyjść.

Nie ma sensu zawieszać na wiele lat rodzinnych relacji i budować sytuacji z których nie ma wyjścia..Wszystkie rodzinne konflikty, rozbieżne trudne i silne charaktery oraz cechy, które nie pozwalają nam żyć, cieszyć się sobą, nowymi dzieciakami pojawiającymi się w rodzinie to w obliczu śmierci ciężki kamień w gardle.

Nie ma sensu, tak bardzo mocno bać się podejmowania ryzykownych decyzji i zdecydowanych kroków, kiedy to one właśnie w obliczu śmierci mogą dać nam poczucie, że żyliśmy naprawdę.

Nie chyba też bez sensu tak mocno żyć domem, bo to tylko miejsce, któremu jeśli poświęcimy większą część swojego czasu, może go już nie starczyć na budowanie fantastycznych więzi które mogły by w nim zaistnieć gdyby tylko ktoś dał im szansę.

Może te baby, które tyle siedziały i plotkowały nie kończyły swego życia w samotności, mając większą część rodziny, bo 'Bóg tak chciał'...

Smutne prawdziwe... 

Czekajcie na kolejne przepisy, jest Was tutaj już ponad 8 000. Więcej komentujcie moi Drodzy bo i ja lubię Was czytać. Za godzinę wracam na Mazury.. mam dość! tęsknię za dzieciakami i Mężem.



Komentarze

  1. Naprawdę wyciągnęłaś to życie ze śmierci, wiele kobiet starej daty ciagle porzadkuje domy nie widze w tym nic złego szkoda ze u ciebie kosztem dobrej relacji. Współczuje.

    Tata Zuzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo daje do myślenia ten tekst, nie każdy ma odwagę tak pisać o śmierci.

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszasz bardzo...
    dorota

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój Tato odszedł 2-go stycznia, pośród kochającej rodziny, za wcześnie, nie tak, z ogromnym bólem. Nie zdążył tak naprawdę nacieszyć się wnukami, których długo nie było, a jak się pojawiły - to od razu trójka w ciągu jednego roku. Był przeszczęśliwy. Niczego nie żałuję, oprócz tego, że mój Synek nie zdążył poznać Dziadka tak do głębi, do szpiku. Wiem, że teraz to, że mnie tak boli - nie może mieć dla niego wielkiego znaczenia, muszę zrobić wszystko, żeby pamiętał wszystko, co się tylko da, od swoich narodzin, do momentu, w którym Dziadek odszedł robić aniołom huśtawki. Tak niewiele, a tak ogromnie dużo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję straty bliskiej Ci osoby. Śmierć takich ludzi zawsze zmusza nas do przemyśleń. Bardzo dobrze, że postanowiłaś się nimi z nami podzielić. Na pewno ciężko Ci było przeżywać to samej. Cóż mogę rzec. Nie mam mocy nad życiem i śmiercią więc raczej nie pomogę. Mogę Cię jedynie pocieszyć. A pociesze Cię tym, że uwielbiam twój blog. Myślałem że będzie o gotowaniu a jest [może to tandetnie zabrzmi] o życiu. Warto czasami mieć takie pytania bez odpowiedzi. Pobudzają nas one do myślenia i rozbudowania wyobraźni, która dorosłym się kojarzy z czymś dziecinnym. Już nie mogę się doczekać jak Was zobaczę. Do jutra ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze!
    Pięknie napisane.....[*]

    OdpowiedzUsuń
  7. Smutne ale śliczne Aguś!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Wam wszystkim za te słowa... obiecuję, że za moment wracamy na inne tory ale nie mogłam przejść obojętnie obok tego co się stało. Część babci zostanie zresztą z nami na tym blogu bo udało mi się zdobyć kilka rodzinnych przepisów. Express Y. do zobaczenia i dzięki, jutro się widzimy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Współczuję straty bliskiej osoby, Pani Agnieszko. Nie zawsze rodzinne relacje dobrze się układają sam miałem Dziadków u których wszystko było w porządku, w ich domu panował ciągły ład ale nie było rodzinnego ciepła beztroskiej zabawy z dziećmi czytając miałem wrażenie, że podobnie było u Pani, nie wiem może się mylę.
    Kuba

    OdpowiedzUsuń
  10. przy twoich tekstach szybko czlowiek wie co w zyciu wazne

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty